Cyberpunk 2077 to jedna z najbardziej wyczekiwanych gier ostatnich lat. Nadzieje fanów studia CD Projekt RED przez osiem lat od pierwszej zapowiedzi urosły do ogromnych rozmiarów, a twórcy tylko podsycali to zainteresowanie. Jednocześnie kilkukrotnie przesuwali datę premiery ze względu na chęć dopracowania swojego dzieła. Dziś – ponad miesiąc po oficjalnym debiucie – tytuł wciąż zbudza mieszane uczucia.
Gra roku czy klęska wizerunkowa?
Co do jednego recenzenci są zgodni, pecetowa wersja gry zachwyca. Znakomicie wykorzystuje współczesną technologię i w większości przypadków ma do zaoferowania to, czym przechwalali się wcześniej twórcy. Zdecydowana większość ekspertów uznaje ją za jedną z najlepszych gier tego roku. Problemem są edycje konsole. W dniu premiery tytuł zawodził na nich na całej linii i to niezależnie od tego, czy uruchamiany był na PlayStation, czy Xboksie.
Sprzęty widocznie nie radziły sobie z rozmachem oferowanym przez grę, czyniąc zabawę mocno problematyczną. Nagle okazało się, że po Night City przechadzają się kanciaste postacie żywcem wyrwane z pierwszego Tomb Raidera. Często potrzebowały one od kilku do kilkudziesięciu sekund na doczytanie się docelowych tekstur. W podobny sposób generowały się również ekrany ekwipunku czy mapy, czyli najbardziej podstawowe funkcje. W najgorszym wypadku produkcja zaliczała też crash…
Fani poczuli się oszukani, Internet zalała fala niepochlebnych opinii, w jednej chwili czar prysł. W obliczu licznych skarg twórcy zdecydowali się wykonać niespodziewany ruch: pozwolili niezadowolonym klientom zwrócić grę. Z tej opcji mogły skorzystać nawet osoby, które zdecydowały się na wersje cyfrowe i to niezależnie od liczby godzin spędzonych w Night City. Tymczasem deweloperzy wzięli się za poprawki. W styczniu, po udostępnieniu kilku łatek, tytuł wreszcie stał się grywalny na konsolach, przed deweloperami jednak jeszcze długa droga.
Sukces w cieniu kontrowersji
Pomimo podjęcia decyzji o zwrotach, Redzi nie mogą narzekać na stan swojego konta. Studio zarobiło na Cyberpunku 2077 przeszło 600 mln dolarów, a licznik wciąż bije. Znaleźli się jednak i tacy, którzy chcieliby uszczuplić ten wynik. CD Projekt RED otrzymało już pierwsze pozwy od kancelarii reprezentujących inwestorów. Wśród głównych zarzutów pojawia się przede wszystkim próba zatajenia faktycznego stanu gry, co naraziło akcjonariuszy na straty.
Produkcja wzbudziła także zainteresowanie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zdecydował się monitorować procedury reklamacyjne. Negatywna opinia ze strony UOKiK może poskutkować naniesieniem na firmę kary finansowej.
Przyszłość Cyberpunka 2077
13 stycznia głos w sprawie kontrowersji zdecydował się zabrać
Marcin Iwiński , jeden ze współzałożycieli CD Projekt RED, przez niektórych uznawany za twarz studia. W oficjalnym materiale przeprosił wszystkich fanów za fatalną jakość konsolowego portu. Podkreślił, że całą winę za obecną sytuację ponosi zarząd, ponieważ to on podjął ostateczną decyzję o wydaniu gry.
Iwiński mówił także o przyszłości tytułu. Studio nadal będzie się skupiać na poprawianiu usterek, czego rezultatem mają być dwie duże łatki wydane w styczniu oraz lutym, a także regularnie dostarczane mniejsze aktualizacje. W planach jest też udostępnienie darmowych DLC. Taka organizacja zadań wymusiła przesuniecie prac nad nextgenowymi wersjami na bliżej nieokreślony czas.
Widać, że Redzi zrobią wszystko, by odbudować zaufanie swoich fanów. Oby ta sztuka im się udała.
KKA