Od kilku lat Netflix stara się wspierać niezależnych twórców oraz ambitne produkcje, które miałyby problemy z osiągnięciem finansowego sukcesu w kinach. Efektem tej strategii jest oscarowy sukces „Historii małżeńskiej” czy „Romy”, a także wyreżyserowane przez węgierskiego twórcę Kornéla Mundruczó „Cząstki kobiety”, czyli kameralny dramat opowiadający o zmaganiu się z traumą nieudanego porodu. Oto nasza recenzja!
Domowy poród zamieniony w koszmar
Film zainspirowany został prawdziwą historią z życia reżysera oraz jego żony i scenarzystki produkcji, Katy Wéber. Para kilka lat temu przeżyła nieudany poród, a „Cząstki kobiety” miały być dla niej rodzajem artystycznej terapii. To właśnie dlatego wątek traumy stał się sednem filmu i został oddany aż tak przejmująco. Bohaterami filmu są zwykły młodzi ludzie – Martha i Sean. Ona ma bogatą, konserwatywną matkę, on pochodzi z biednej rodziny, ale ciężko pracuje przy budowaniu mostów. Gdy wyczekiwane przez nich dziecko umiera tuż po porodzie, wydarzenie to odbija się na ich związku. Okazuje się, że więcej ich dzieli niż łączy, a tragedia nieudanego porodu sprawia, że para zaczyna się od siebie oddalać.
Vanessa Kirby rozbija bank
Mundruczó w głównych rolach usadził dwójkę niezwykle utalentowanych aktorów ze „średniej ligi”: Vanessę Kirby oraz Shia LeBeoufa. Choć ten drugi zagrał solidnie, jego rolę bez wątpienia przyćmiła fenomenalna Kirby, która od początku do końca filmu daje aktorski popis bez jednej fałszywej nuty. Widzowie zachwycili się grą Brytyjki, a krytycy typują ją jako jedną z faworytek do tegorocznych Oscarów. Nie dziwi nas taki stan rzeczy – aktorka perfekcyjnie odegrała kilka trudnych scen, w tym niemal trzydziestominutową sekwencję nieudanego porodu oraz niezwykle trudną apatię, w którą Martha wpadła po porodzie. Warto jest zobaczyć „Cząstki kobiety” choćby dla występu Kirby, bo Brytyjka bez wątpienia rozbiła aktorski bank.
Mocne, angażujące sceny i chwytający za serce finał
Warto także zwrócić uwagę na warstwę realizacyjną „Cząstek kobiety”. Mundruczó pokazał, że jest niezwykle utalentowanym reżyserem, o czym świadczy wspomniana już sekwencja porodu wystylizowana na jego długie, ciągłe ujęcie. Reżyser doskonale buduje napięcie i każe widzom odczuć na własnej skórze trud ciężkiego porodu. Równie interesująca jest scena rodzinnej kłótni w połowie filmu, inspirowana głośną rumuńską „Sieranevadą”. Podczas sprzeczki kamera nie pokazuje kłócących się aktorów, a raczej podąża za apatyczną Kirby snującą się obojętnie po mieszkaniu. Ta dojmująca apatia udziela się widzom, choć na szczęście trwa to jedynie przez kilkanaście minut. Końcowa scena filmu już zdążyła wywołać niemałe kontrowersje, a widzowie i krytycy dyskutują nad jej prawdziwym znaczeniem.
Musimy przyznać, że pod względem dramaturgicznym dzieło Mundruczó to prawdziwy majstersztyk, który polecamy widzom o mocnych nerwach. „Cząstki kobiety” to doskonały, kameralny dramat z życiową rolą Vanessy Kirby – na dodatek dostępny na Netflixie!
TBO