Granie w chmurze – co mamy do wyboru?

granie w chmurze
Choć liczba serwisów pozwalających na granie w chmurze rośnie, wiele z nich znajduje swoje nisze | fot.: stock.adobe.com

Ostatnie lata nie były zbyt przyjazne dla graczy jeśli chodzi o cenę sprzętu gamingowego. Wiele osób zaczęło się zastanawiać nad wyborem alternatywy w postaci grania w chmurze, ciężko jednak zdecydować na jaką firmę postawić. Co mamy więc do wyboru, jeśli zaopatrzyliśmy się już w dobre łącze internetowe? Czy abonament i oddzielne kupowanie gier to jedyna opcja?

Google stadia vs NVIDIA GeForce Now

Google Stadia zdaniem wielu cechuje się dużą niezawodnością. Jest to usługa stabilna, a interfejs został dopasowany tak, aby sprawdzać się w oknie przeglądarki internetowej, na telefonie, czy na telewizorze. Należy tylko pamiętać o sposobie dystrybucji. Za usługę zapłacimy 39 złotych, przy czym możemy wypróbować Google Stadia za darmo przez miesiąc. Stadia udostępnia część gier abonamentom, większość jednak trzeba zakupić. Biblioteka ma w najbliższym czasie przebić liczbę 300 pozycji.

Dobrą alternatywą dla Google Stadia stało się NVIDIA GeForce Now, które zmusza użytkownika do łączenia swojego konta z kontami launcherów takich jak Steam, czy Epic Games. W rezultacie na GeForce Now możemy dosłownie w kilka sekund uruchomić większość gier z naszych bibliotek(dodanie aplikacji Activision Blizzard pozostaje wciąż mocno niepewne). Co więcej GeForce Now oferuje użytkownikom możliwość gry za darmo przez nieograniczony czas, jednak z limitem jednej godziny na sesję. Co oznacza taki limit? Po upływie pięćdziesięciu minut z górnej krawędzi ekranu wysunie się zegar odmierzający dziesięć minut, jest to sygnał dla gracza, żeby przygotować się do zapisania rozgrywki. Na ostatnie pięć sekund ekran zostanie zaciemniony, a następnie aplikacja cofnie użytkownika do ekranu wyboru gry, wówczas grę można uruchomić ponownie. Każde uruchomienie może wiązać się ze staniem w kolejce, jeśli korzystamy z bezpłatnej wersji. Bez abonamentu nie możemy również korzystać z technologii RTX. Opłata za abonament wynosi 49 złotych przy 1080p i 60 FPS, oraz 99 złotych przy 4k i 120 FPS.

Warto przeczytać!  Do pracy z grafiką, a może do grania? Jaki monitor do komputera okaże się najlepszy?

Mniej znana alternatywa

Warto zwrócić uwagę na usługę Boosteroid. Boosteroid to nowa firma posiadająca serwery na terenie Europy, co minimalizuje opóźnienia w Polsce. Aplikacja posiada bibliotekę liczącą 500 gier, które należy zakupić zewnętrznie. Koszt usługi to 9,89 euro miesięcznie. W przypadku PC wystarczy użyć strony przeglądarkowej do grania. Niestety dla osób podróżujących poza kontynent europejski usługa ta straci na jakości połączenia.

Streamowanie z konsoli

W rynek grania w chmurze inwestują również konsole. Playstation Now pozwala ogrywać produkcje z konsoli w aplikacji, do czego wystarczy opłacanie abonamentu i pad Playstation. Aby cieszyć się zarówno biblioteką gier, jak i graniem w chmurze musimy zapłacić 13,99 euro miesięcznie, natomiast za 16,99 otrzymamy dostęp do katalogu z PS1, PS2 i PSP. Minusem jest to, że usługa dopiero startuje w Polsce i cena, czy jakość mogą się dynamicznie zmieniać.

Warto przeczytać!  Przegląd narzędzi do zarządzania projektem, które mogą zwiększyć efektywność Twojego zespołu

Xbox Cloud Gaming oferuje możliwość gry w chmurze dla posiadaczy Windows 10 i przeglądarki chrome, safari, lub Edge. Potrzebny jest również pad, jednak jego marka nie ma takiego znaczenia, jak w przypadku Playstation, także DualShock jest wspierany przez system. Do dyspozycji gracze otrzymują bibliotekę Game Pass, należy zaznaczyć, że jest to dynamicznie zmieniająca się biblioteka, a wiele tytułów bywa w niej tylko przez chwilę.

Choć liczba serwisów pozwalających na granie w chmurze rośnie, wiele z nich znajduje swoje nisze. W przypadku wyboru aplikacji najważniejszym pozostaje określenie swoich potrzeb, przyjrzenie się bibliotekom gier, oraz koszt usługi. Co więcej sytuacja się zmienia i możliwe, że w niedalekiej przyszłości pojawią się firmy oferujące darmowe granie w chmurze, zarabiających na dystrybucji gier.

Warto przeczytać!  Dior Sauvage: dzika natura w butelce

MBA